Sylwia – labioplastyka
Całe życie kochałam się przy zgaszonym świetle i nigdy, przenigdy nie pozwoliłam mężowi patrzeć na moje okolice intymne. Zawsze byłam dumna z wyglądu swojego ciała, dbałam, by było gładkie, czyste, nawilżone. Ćwiczę regularnie. Ale nie mogłam się oderwać od myśli, że „tam na dole” jestem brzydka. Rozciągnięta. Mój problem wynikał z tego, że każdy z moich wcześniejszych partnerów robił żartobliwe uwagi na temat wyglądu mojej kobiecości. Gdyby to był jeden, pewnie bym się tak nie przejmowała, ale to nie był odosobniony przypadek. Nikomu o tym nie mówiłam, żeby nikt nie mówił, że mam jakieś fanaberie, że wagina jest od szturchania, a nie patrzenia… ale ja czułam po prostu się brzydka. Nieforemna. I nazwijcie zabieg labioplastyki fanaberią starej baby, ale ja po prostu musiałam się tam poprawić! Wreszcie czuję się kobietą. To niesprawiedliwe, że można mówić o operacjach piersi, a o plastyce miejsc intymnych już nie wypada. Ja mówię i będę mówić!
Sylwia, lat 58